/Przedruk z Tematu/
Po noworocznej przerwie wraca problem z kłusownikami na jeziorach szczecineckich. Amatorom nielegalnego pozyskiwania ryb sprzyja pokrywa lodowa na akwenach.
– Niestety, zjawisko nielegalnego bicia ryby poraża. Nad nasze jeziora ciągną bandy „kłusowi” – mówi „Tematowi” Artur Pankanin, grupowy Społecznej Straży Rybackiej Koła PZW „Jesiotr” w Szczecinku. – Rozpoczyna się przedwiosenne polowanie na szczupaka. Ryba właśnie przygotowuje się do tarła.
Kłusowniczym „przebojem” są tzw. kołki. Na kawałku kija od szczotki lub klepki (listewki) nawija się kilka metrów żyłki, na końcu hak, na haku dżdżownica, kawałek wołowiny lub mała rybka. Kij na lodzie, reszta w przerębli tuż pod lodem.
– Szczupak chwyta przynętę i odpływa. Kończy się żyłka, nagły opór i szczupak zacięty. Kija nie wciągnie, bo on leży w poprzek dziury na lodzie. Niestety, to prymitywne narzędzie jest bardzo skuteczne – dodaje A. Pankanin.
Wędkarze tłumaczą, że gra idzie o duże pieniądze. – Ryby zwykle są odławiane na konkretne zamówienia, rzadziej z biedy. Każdy kłusownik ma swój rynek zbytu – dodaje strażnik i ujawnia: – W weekend dozorowaliśmy nasze jeziora, tym razem oprócz Trzesiecka i Wilczkowa. Na jeziorze Juchowo podjęliśmy z lodu aż kilkadziesiąt „uzbrojonych” listewek. Na hakach były małe okonki. Ponieważ proceder kłusownictwa wraca ze zdwojoną siłą, również my w straży rybackiej intensyfikujemy swoje działania. Patroli będzie więcej, będą coraz częstsze. Przez całą dobę. Zarówno związek wędkarski jak i samorząd Szczecinka ponosi corocznie spore koszty w związku z zarybianiem Jezior Szczecineckich. Tych pieniędzy nie wolno zmarnować.
Za poławianie ryb w nielegalny sposób grozi grzywna, kara ograniczenia wolności lub jej pozbawienia na dwa lata. (sw)